W kościele pw. Chrystusa Króla w Gdyni odbyły się wyjątkowe rekolekcje wielkopostne. Drugiego dnia uczestniczyła w nich młodzież z Ośrodka dla Niesłyszących i Słabosłyszących w Wejherowie.
Poprowadził je ks. Paweł Kasprzak z Duszpasterstwa Osób Niesłyszących w Żorach - jest jedynym kapłanem w Polsce, który otrzymał święcenia, będąc osobą niesłyszącą, co sprawia, że jest tym bardziej głęboko zaangażowany w budowanie przestrzeni duchowej dostępnej dla wszystkich, bez względu na ograniczenia słuchowe.
Ksiądz przyjechał do Gdyni z archidiecezji katowickiej, gdzie na co dzień posługuje w parafii Świętych Apostołów Filipa i Jakuba w Żorach. Mimo licznych obowiązków znalazł czas, by odpowiedzieć na zaproszenie i poprowadzić rekolekcje, które odbywały się pod hasłem: "Dla każdego jest miejsce w Kościele".
Kapłan, sam będący osobą niesłyszącą, podzielił się z uczestnikami własnym świadectwem. Opowiedział o drodze swojego powołania, o trudnościach i przełomach. Mówił o wyzwaniach, ale też o niezwykłym wsparciu, jakie otrzymał w trakcie formacji: zapewnionym tłumaczeniu, notatkach, nagraniach i transkrypcjach wykładów. Jego świadectwo poruszyło uczestników - pokazało, że kapłaństwo jest możliwe także dla osób z niepełnosprawnością słuchu, jeśli tylko spotkają się z otwartością i zrozumieniem. - To przesłanie skierowane jest do każdego z nas. Kościół nie jest dla wybranych. Ma być domem dla wszystkich - także tych, z niepełnosprawnościami, a którzy często najbardziej potrzebują obecności Boga - podkreśla.
- To ogromna radość, kiedy widzę, jak młodzież reaguje się na widok kapłana, który ich rozumie. Dla wielu z nich to pierwsze doświadczenie Kościoła, w którym mogą się poczuć naprawdę zauważeni i zrozumiani - mówi rekolekcjonista.
Ks. Kasprzak zwraca uwagę na to, jak ważne jest odpowiednie nazewnictwo. - Określenie "głuchoniemy" jest dziś nie tylko niepoprawne, ale często krzywdzące - tłumaczy. - Osoby głuche nie są nieme - mają swój język: Polski Język Migowy. Mają też swoją tożsamość kulturową i społeczną - podkreśla.
To, co jeszcze kilkadziesiąt lat temu było uznawane za poprawne, dziś wymaga korekty i większej wrażliwości. Współczesne duszpasterstwo osób głuchych uczy, że słowo może ranić - ale może też budować mosty. I właśnie te mosty stara się tworzyć ks. Paweł.
Ks. Paweł Kasprzak - fragment nauki rekolekcyjnej dla osób głuchych- Największym problemem, z jakim dziś mierzą się osoby głuche w Kościele, jest brak stałej obecności kapłana, który zna język migowy i zna ich świat. Tłumacz nie zastąpi relacji. Nie pomoże w spowiedzi. Nie wejdzie z człowiekiem w to, co najbardziej intymne i duchowe. Choć w niektórych diecezjach sytuacja wygląda coraz lepiej - np. we Wrocławiu, Katowicach, Łodzi czy Warszawie - to w innych miejscach, jak chociażby w Wejherowie, nadal brakuje duszpasterzy dla osób niesłyszących. A przecież oni również pragną sakramentów. Pragną obecności Boga. I mają do tego pełne prawo - wyjaśnia.
Ksiądz Paweł podkreśla, że osoby z niepełnosprawnością słuchu bywają "niewidzialne" w parafiach. - Ich niesprawność jest niewidoczna, przez co często są niezauważani. A to sprawia, że czują się obco, pomijani - mówi. W parafii, w której posługuje, zaczął od jednej Mszy św. dla osób niesłyszących. Dziś przychodzi na nie nawet 60 osób - i nie tylko głuchych, ale również słabosłyszących oraz słyszących, którym forma tej liturgii daje przestrzeń do głębszego przeżycia. - Wprowadziliśmy pętlę indukcyjną, tłumacza języka migowego, wyświetlamy teksty pieśni i modlitw. Małe zmiany, które robią wielką różnicę - wylicza.
Ale - jak podkreśla - najważniejsze nie są technologie, tylko otwarte serce. - Kapłan, który słucha, który ma czas, który chce być z drugim człowiekiem, staje się znakiem Bożej obecności. I to właśnie przyciąga - zaznacza.
W rekolekcjach w Gdyni wzięła udział także Marta Rozbicka, nauczycielka z Ośrodka dla Niesłyszących i Słabosłyszących w Wejherowie. Jak mówi, ten krótki czas rekolekcji był dla wielu jej podopiecznych doświadczeniem prawdziwej bliskości Kościoła.
- Dzisiaj czujemy się tu jak u siebie. Tak powinno być. I o to nie powinno się prosić - to powinno być naturalne. Bo taki był Jezus - otwarty na wszystkich - mówi.
Jednocześnie pani Marta zwraca uwagę na duży problem, z którym mierzy się Pomorze. - Nie mamy tu wielu księży dostępnych dla osób niesłyszących. Nie mówię o tłumaczu, bo tłumacz oczywiście robi, co może, ale to nie to samo. Potrzebujemy kapłanów, którzy znają nasz świat. Który potrafią być z nami, rozmawiać bez pośredników, odpowiadać na pytania, których wstydzimy się zadawać przez kogoś trzeciego - mówi.
Jak podkreśla, sytuacja w innych regionach Polski - zwłaszcza na południu - wygląda znacznie lepiej. - Piszę czasem z osobami z południa, tam są księża, są duszpasterstwa, są Msze św. A u nas? Ciągle brakuje kapłanów, którzy byliby "nasi" - podkreśla.