Archikatedra oliwska była świadkiem nabożeństwa pojednania. Księża archidiecezji gdańskiej, na czele z biskupami, wzięli udział w pokutnej liturgii, której punktem kulminacyjnym było przekazanie pocałunku pokoju.
Nabożeństwu, które celebrowano w czwartek 10 kwietnia o godz. 20, przewodniczył abp Tadeusz Wojda. Poprzedzone zostało adoracją Najświętszego Sakramentu, podczas której księża mogli przystąpić do spowiedzi. Liturgia rozpoczęła się modlitwą przy znajdującej się w katedrze Piecie. Stamtąd na krużganki wyruszyła pokutna procesja, której towarzyszył śpiew Litanii do Wszystkich Świętych. Na czele procesji niesiono krucyfiks, który ma wielką historyczną wartość – jest on świadkiem pierwszych powojennych obchodów Bożego Ciała w zrujnowanym jeszcze wówczas Gdańsku.
Kolejną częścią nabożeństwa była liturgia słowa. Homilię wygłosił ks. Jarosław Ropel, proboszcz parafii pw. św. Walentego w Gdańsku-Matarni. – Drodzy bracia! Tak się łatwo mówi na początek „Drodzy bracia!”. Ale też doświadczamy tego, że te słowa nie zawsze mogą być prawdą – że nie „drodzy” i nie „bracia” – rozpoczął kapłan. – To pojednanie, o którym dzisiaj mówię, o którym myślę, bierze się z tego, że po pierwsze Bóg nas umiłował, że jest cudowną rzeczą, cudowną składową naszego powołania to, że możemy być szafarzami sakramentu pokuty i pojednania. Ale jeżeli ja sam, ty sam w swoim życiu nie przerobimy tego, to nie będziemy wiarygodni. Jak ktoś, kto ma w sercu żal, nienawiść czy pogardę, miałby mówić o miłości? No, mówić się da. Ale jakie będą tego owoce? – pytał retorycznie ks. Ropel.
Duchowny, nawiązując do odczytanej Ewangelii o byciu solą ziemi, mówił o tym, że najbardziej właściwą postawą kapłana jest służebność. – Być sługą tego świata to znaczy nadać temu światu smak – być znakiem miłości, znakiem dobra, znakiem przebaczenia. Pozwolić Chrystusowi, aby prowadził ten proces pojednania we mnie, w tobie. To nie jest pstryknięcie palcami, tylko właśnie proces wymagający czasu. Jak mogę mówić o miłości, jeżeli sam bym nie umiał albo – powiem inaczej – nie chciał przebaczyć? Zawsze jest to pytanie: nie chcesz czy nie umiesz? Jeśli nie umiesz, to Chrystus jest tym, który wychodzi naprzeciw. A jeśli nie chcę? On szanuje naszą wolność – mówił kaznodzieja.
Następnie wyjaśniał, czym jest pojednanie z Bogiem. – To nie jest tylko kwestia tego, że wyznam grzechy. To jest coś dużo głębszego. To jest pojednanie ze swoją historią – z tymi rzeczami, które może gdzieś w tobie siedzą. Nie myślę tu o grzechach, ale o naszych kompleksach, o naszych zranieniach, o jakichś ciemnych momentach w naszym życiu, które trudno jest zrozumieć – mówił ks. Ropel. – Bóg ma moc, a także chęć, żeby to, co jest we mnie i w tobie ciemnością, rozjaśniać i zrobić z tego dobrą rzecz. Ale jeśli Pan Bóg nie ma do tego dostępu, bo moja wolność stanie na przeszkodzie, to skutki zawsze są fatalne – dodał.
Następnie przed krucyfiksem odmówiono litanię przebłagalną za grzechy duchowieństwa archidiecezji gdańskiej. Kolejne winy na głos odczytywali biskupi i księża, co przeplatane było śpiewem „Kyrie eleison”, będącym prośbą o Boże miłosierdzie.
Słowo do zebranych skierował także metropolita gdański. – Istotą Roku Świętego jest przywrócenie człowiekowi należnej mu godności i nadziei. A dokonuje się to właśnie przez przebaczenie i pojednanie, w duchu wiary i miłości. Każdemu z nas zależy, by ten Rok Święty był dla niego czasem łaski i czasem nawrócenia, czasem spotkania z Bogiem i z drugim człowiekiem – mówił abp Wojda.
Metropolita odwołał się także do obchodzonego w tym roku jubileuszu 100-lecia diecezji. – Z pewnością na przestrzeni całej tej stuletniej historii Kościoła gdańskiego przez naszą kapłańską i pasterską posługę, a również naszych braci, którzy byli przed nami, dokonało się bardzo wiele dobra. Trudno sobie nawet wyobrazić jak wiele – powiedział arcybiskup. – Przeszłość to jednak nie tylko wielkie sprawy, wspaniała posługa, tysiące ochrzczonych i zbawionych. To także nasze słabości, upadki, poranienia, wyrządzone krzywdy, nieprzebaczone urazy, winy i rany. Z pewnością jest ich również wiele. Są bolesne, krwawią, nie chcą się zabliźnić. Nie potrafimy sobie z nimi poradzić. Nie mamy sił, by je przebaczyć, i nie wiemy, gdzie szukać pomocy. Nierzadko odbierają nam chęć do życia i posługiwania – dodał. – Jubileusz to czas pojednania, czas stanięcia w prawdzie i wypowiedzenia słowa „przepraszam”. Bez niego nie będziemy w stanie wyruszyć w przyszłość – przekonywał pasterz.
W swoich słowach metropolita gdański nawiązał także do obecnego na liturgii krucyfiksu. – On stał się świadkiem odbudowy tego, co ludzki grzech – wydawać by się mogło – bezpowrotnie zniszczył. Jednak to nie w drewnie, z którego jest wykonany, tkwi jego siła. Jego moc pochodzi od Tego, który na nim, na tym drewnie, skonał – który swoją śmiercią pokonał niszczycielską potęgę grzechu – podkreślił abp Wojda. – Spójrzmy jeszcze raz na ten krzyż. Na ten krzyż i na Tego, który na nim wisiał. I poprośmy, aby dał nam odwagę i moc do przebaczenia wszystkich doznanych krzywd. Do przebaczenia i przyjęcia przebaczenia, a w końcu – do autentycznego pojednania. Niech ruiny poranionych grzechem relacji się odbudują. Niech zgliszcza wzajemnego zaufania powstaną. Niech przyćmiony dotąd zniechęceniem i marazmem zapał ewangelizacyjny znów zacznie tętnić życiem. Zróbmy to w duchu prawdziwej miłości – zachęcał pasterz. – Mocno wierzę, że Jezus Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały mocą swego Ducha nam w tym dopomoże, jak dopomógł odbudować nasze miasto i nasz Kościół po wojennej zawierusze – powiedział.
W poruszających słowach pasterz diecezji zwrócił się do kapłanów przybyłych na nabożeństwo. – Pragnę was dziś przeprosić za wszystkie krzywdy, jakich na przestrzeni lat doznaliście od instytucji kościelnych i kurialnych, za brak miłości ojcowskiej biskupów, za błędnie podejmowane decyzje, które wyrządziły wiele krzywdy i cierpienia, a także za grzechy i zaniedbania pasterzy, których konsekwencje was dotknęły. Przepraszam i proszę o wybaczenie – powiedział abp Wojda. – Jako biskup i pasterz w imieniu Kościoła wybaczam i wam wszystko, cokolwiek było złego, niewłaściwego, grzesznego czy też błędnego z waszej strony – dodał metropolita gdański.
– Wyrazem chęci wejścia na drogę wzajemnego wybaczenia i pojednania niech będzie pocałunek pokoju. Jest on znakiem nadprzyrodzonej miłości, braterstwa, pokoju, wzajemnej zgody. Chciałbym, by to, o co tak bardzo modlił się Jezus w wieczerniku: „Aby stanowili jedno”, znalazło w tym geście swój zasiew – mówił pasterz. – Niech z tego zasiewu wyrośnie przede wszystkim życzliwość i otwartość na dar, jakim jest mój współbrat. Niech wypleni niechęć i uprzedzenia. Niech zaowocuje ożywieniem nadziei na to, że odbudowanie więzi braterstwa między nami jest możliwe. Niech wreszcie doda odwagi do tego, byśmy mogli usiąść przy jednym stole i, wsłuchując się w siebie wzajemnie, podjąć konkretne działania, by proces uzdrowienia mógł postępować i ostatecznie doprowadził do uzdrowienia relacji w naszym prezbiterium – zaznaczył abp Wojda.
Ostatnią częścią nabożeństwa było przekazanie pocałunku pokoju – gestu obecnego także w liturgii święceń kapłańskich. Księża podchodzili kolejno do biskupów, a następnie przekazywali znak pokoju również sobie nawzajem. Ten zewnętrzny gest bliskości i braterstwa był niezwykle poruszający.
– Myślę, że najpierw trzeba zbudować bliskość, a potem można sobie mówić trudne rzeczy. To jest proces i prawdopodobnie nie będzie zależał od tego jednego spotkania – dzieli się ks. Krystian Wilczyński, dyrektor Wydziału Katechetycznego. – Było to jednak bardzo potrzebne nabożeństwo. Miejmy nadzieję, że stanie się impulsem do podjęcia przez nas drogi osobistego nawrócenia, bez którego trudno mówić o realnej szansie na pojednanie i zacieśnienie więzi braterstwa między nami – dodaje inny z uczestników liturgii.