Ponad setka pielgrzymów opuściła mury bazyliki Mariackiej, by w piątek rano wyruszyć pieszo do Mątowów Wielkich - rodzinnej miejscowości bł. Doroty. Idą w ciszy, w śpiewie, w bólu nóg i w nadziei. Dla siebie, dla rodzin, dla Boga. Prowadzi ich biskup, który ruszył razem z nimi.
Porannej Mszy św. 20 czerwca przewodniczył bp Piotr Przyborek. Wraz z nim przy ołtarzu stanęli kapłani, w tym ks. Krzysztof Ławrukajtis, kierownik pielgrzymki. Choć liturgia miała uroczysty charakter, atmosfera była bardzo osobista. - To nie tylko rozpoczęcie drogi - to decyzja, że chce się iść, mimo trudu - mówiła jedna z uczestniczek.
Pasterz w homilii mówił szczerze i bez upiększeń o tym, co znaczy być pielgrzymem i człowiekiem: - Możemy sobie wyobrazić taką sytuację, że ktoś pielgrzymuje już któryś raz, ma na koncie wiele doświadczeń - raz asfalt, raz błoto, czasem coś się przyplącze: szpital, kłopoty zdrowotne, inne trudności. Życie. I człowiek gromadzi taki zbiór wspomnień. Opowiada o tym. Wtedy ktoś mógłby zapytać: "Czy to w ogóle ma sens? Czy warto chodzić na pielgrzymkę?". Może po pierwszym razie ktoś miałby dość - za dużo słów, za ciężko, za gorąco - mówił. Zaznaczył, że wtedy warto odwołać się do św. Pawła. - Te doświadczenia go nie złamały, one go wzmocniły - dodał.
Kaznodzieja zwrócił uwagę, że trud kształtuje nie tylko mięśnie, ale serce i ducha. - To, co boli, często nas buduje. Najtrudniej wtedy, gdy ktoś się zniechęca na starcie. Nie wiadomo, z czego rezygnuje. Nie wiadomo, co Pan Bóg dla niego przygotował - mówił.
Pielgrzymka do Mątowów 2025 - wyjście
Wśród pielgrzymów były osoby z Gdańska, Warszawy, Kościerzyny i innych miejscowości. Całe rodziny, seniorzy, młodzież. Każdy wyruszył w jakiejś intencji - często niewypowiedzianej. Joanna powiedziała tylko: - Idę za moje małżeństwo, za dom, który się chwieje.
W drugiej części homilii bp Piotr przypomniał postać pana Bronka, znajomego z dawnych lat. - Słowa psalmu: "Biedak zawołał i Pan go usłyszał" od lat kojarzą mi się właśnie z panem Bronkiem. Nawet gdy na liturgii była orkiestra, mówił: "Proszę mnie puścić, zaśpiewam, to jest mój psalm". Na początku się z tego trochę śmiałem. Ale potem zobaczyłem, że to było bardzo głębokie. On naprawdę miał trudne życie, ale zawsze stawał przed Panem z otwartymi dłońmi. Nie miał nic, ale miał zaufanie - mówił pasterz.
Na zakończenie homilii kaznodzieja przywołał obraz życia jako przyczepy kempingowej, zaskakująco celny i zapadający w pamięć. - To tylko przyczepa. Tymczasowy dom. Prawdziwy dom jest u Ojca. Więc zadbajmy o tę duchową przyczepę. Pielgrzymujmy z tęsknotą za domem Ojca. Bo właśnie to jest celem tej wędrówki. Spotkanie z Chrystusem. Radość wieczna - zakończył.
Po błogosławieństwie biskup dołączył do pątników. Wyruszyli razem, zostawiając za sobą gotyckie mury bazyliki Mariackiej. Wieczorem planują dojść do Nowej Cerkwi, gdzie spędzą noc. Jutro drugi etap i - o godz. 15.30 - planowane wejście do sanktuarium bł. Doroty w Mątowach Wielkich.
Średniowieczna żona i matka, mieszkanka Gdańska, jest patronką Pomorza, rodzin i trudnych małżeństw. Przez większość życia była parafianką bazyliki Mariackiej, ale też pielgrzymem, m.in. do Rzymu. Ostatnie lata spędziła w rekluzie w kościele zamkowym w Kwidzynie. W ostatnich latach odradza się jej kult.