Przez 56 lat był organistą parafii św. Michała Archanioła w Sopocie. Teraz, po ponad sześciu dekadach zawodowej drogi, Stanisław Bińkowski odchodzi na emeryturę. Ale nie żegna się z muzyką, bo – jak sam mówi – „To nie zawód. To powołanie”.
Dla pana Stanisława granie na organach nigdy nie było tylko obowiązkiem. To było codzienne spotkanie z Panem Bogiem i ludźmi. Największą radość dawał mu wspólny śpiew wiernych podczas Mszy. – Kto śpiewa, modli się podwójnie. A gdy cały kościół śpiewa razem, czuję, że moja praca ma sens – mówi. Dlatego przed liturgią często uczył wiernych nowych pieśni albo przypominał zapomniane melodie. Najpiękniejsze chwile to te, gdy świątynia wypełniała się wspólnym śpiewem.
Muzyka była z nim od dziecka. W podstawówce grał na skrzypcach w orkiestrze symfonicznej, później na trąbce w parafialnej orkiestrze dętej. Proboszcz dostrzegł jego pasję i zachęcił rodziców, by posłali go do szkoły organistowskiej. W 1959 r. rozpoczął naukę w Przemyślu. Po czterech latach trafił do parafii św. Wojciecha w Gdańsku, gdzie równolegle kontynuował edukację w liceum i w Państwowej Szkole Muzycznej. Uzyskał dyplomy z wychowania muzycznego i gry na organach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł