Zbigniew Kosycarz nie czekał, aż historia się wydarzy – on ją śledził na bieżąco, dzień po dniu. Fotografował Gdańsk, gdy jeszcze nie było pewne, czy w ogóle przetrwa. Przez pół wieku jego aparat był obecny wszędzie – na gruzach, w barze mlecznym, na ulicy, wśród ludzi. Dziś, w 100. rocznicę jego urodzin, Gdańsk zatrzymuje się na chwilę, by spojrzeć na siebie jego oczami.
Zaczęło się w ruinach. Rok 1945. Młody fotograf z Małopolski przyjeżdża do Gdańska, który po wojnie przypomina raczej widmo niż miasto. Ale on nie szuka sensacji. Nie pokazuje tragedii. Pokazuje życie, które kiełkuje pomiędzy gruzami. – Nie interesowało go robienie zdjęć pod publikę. On rejestrował rzeczywistość taką, jaka była. Bez upiększania, bez komentarza. A jednocześnie z wielkim szacunkiem do ludzi – mówi Hanna Kosycarz, jego synowa i dziś główna opiekunka rodzinnego archiwum.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł