W czwartkowy wieczór 18 września w sanktuarium Matki Bożej Brzemiennej zebrało się kilkudziesięciu księży z dekanatów południowych archidiecezji gdańskiej.
Spotkanie modlitewne służące stałej formacji prezbiterów rozpoczęło się modlitwą nieszporów, potem głos zabrał ks. prałat dr Jacek Nawrot, niegdyś ojciec duchowny Gdańskiego Seminarium Duchownego, obecnie członek grupy duchowego wsparcia dla kapłanów. W swojej konferencji ks. Nawrot nawiązał do homilii papieża Leona XIV, wygłoszonej do neoprezbiterów. - Papież przypominał w niej, że jesteśmy świadomi ograniczeń naszej natury, ale pewni, że Pan przenika nas do głębi. Otrzymaliśmy niezwykłą łaskę: powierzono nam skarb, którego mamy być strażnikami. Ojciec Święty dodawał, że ograniczenia ludzkiej natury nigdy nie zwalniają z obowiązku wierności - mówił kapłan.
- Jeśli nie mamy gotowych programów działania, zawsze pozostają nam kolana. To nie moje słowa, lecz ks. Roberta Skrzypczaka, który przypomina, że ewangelizacja zaczyna się wtedy, gdy klękamy do modlitwy. Najpierw kolana, potem programy. Stąd nawracanie się do modlitwy - osobistej i wspólnotowej - jest zawsze aktualne. W seminarium chętnie klękaliśmy, później różnie bywało. To naturalne, ale właśnie dlatego potrzebny jest proces nieustannego powracania. Kolana są znakiem ufności wobec Boga, nigdy rezygnacji. Są też lekarstwem na nasze kapłańskie choroby - zaznaczył duszpasterz.
Ks. Nawrot podkreślił, że księża również doświadczają wypalenia zawodowego. - Wypalamy się przez frustracje i nadmiar obowiązków, przez życie w nieautentyczności, przez nieuczciwość czy nadmierne ambicje, które od środka nas niszczą. Wypalamy się, gdy nosimy w sercu urazy, gdy próbujemy sprostać oczekiwaniom świata, łudząc się, że w ten sposób przyciągniemy ludzi. Wypalamy się także, gdy chcemy być zawsze na czasie z nowinkami i gadżetami - a przecież to nigdy nie było istotą głoszenia Ewangelii. Wypalają nas również nasze osobiste kompleksy i poczucie niedopasowania. Wtedy łatwo poczuć się dziwnym, niezrozumianym, wyśmiewanym, a to prowadzi do złego myślenia o samym sobie - tłumaczył.
Właśnie wtedy potrzeba lekarstwa. A pierwszym lekarstwem są kolana - symbol obecności, która nas podtrzymuje. Bo choć jesteśmy kapłanami, dobrze, by ktoś nam od czasu do czasu przypomniał: jest obecność. Obecność Boga pisana wielką literą. Inaczej dajemy ją innym, a sami z niej nie korzystamy. Zamiast Pax Christi często wybieramy Pax Romana. Albo więc pokój Chrystusowy, albo pokój po ludzku. Albo prawdziwy pokój, albo jedynie "święty spokój". Zbyt łatwo ulegamy pokusie chrześcijaństwa triumfującego - takiego, które skupia się na obronie instytucji i religijnych form, zamiast na wyznawaniu wiary i wierności Chrystusowi. Jezus mówił jasno: "Nie każdy, który mówi Mi: Panie, Panie…". Może właśnie tego nam dziś brakuje - mówił do zgromadzonych ks. Jacek.
Po konferencji uczestnicy zanurzyli się w półgodzinnej adoracji Najświętszego Sakramentu. Spotkanie zakończyło się poczęstunkiem.
Spotkanie stanowiło część programu stałej formacji prezbiterów. Pierwsza odsłona, adresowana do księży z dekanatów północnych, odbyła się w Swarzewie.