W bazylice św. Brygidy w Gdańsku, duchowej kolebce ”Solidarności” 13 grudnia wieczorem modlitwa splatała się z pamięcią i odpowiedzialnością. Msza św. w 44. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego stała się nie tylko wspomnieniem ofiar komunistycznej przemocy, lecz także mocnym świadectwem wiary i symboliki krzyża.
Gdańskie obchody rozpoczęły się od gestów najmocniejszych. O 17.30 przedstawiciele Stowarzyszenia „Godność”, Federacji Młodzieży Walczącej, środowisk patriotycznych, NSZZ „Solidarność”, kombatanci Armii Krajowej oraz kibice Lechii Gdańsk złożyli kwiaty i zapalili znicze pod pomnikiem pierwszej ofiary stanu wojennego w Gdańsku, śp. Antoniego Browarczyka ”Tolka”. Przywołano pamięć tych, którzy w grudniu 1981 roku i w kolejnych miesiącach zapłacili najwyższą cenę za sprzeciw wobec wojskowej junty gen. Wojciecha Jaruzelskiego.
Stamtąd uczestnicy jak co roku przeszli do bazyliki św. Brygidy – miejsca naznaczonego historią „Solidarności”, modlitwy i obywatelskiego oporu. Jeszcze przed rozpoczęciem liturgii w świątyni zabrzmiało preludium muzyczne w wykonaniu zespołu „Pro Bono”. Koncert miał charakter wprowadzenia, przygotowującego zgromadzonych na wydarzenia, które miały nadać temu wieczorowi wyraźnie religijny i narodowy wymiar.
44. rocznica Stanu Wojennego - rozpoczęcie uroczystościEucharystia z uroczystą oprawą Rycerzy Kolumba i pocztów sztandarowych rozpoczęła się o 18.30. Wzięli w niej udział licznie zgromadzeni wierni, samorządowcy, przedstawiciele IPN, Stowarzyszenia „Godność”, Federacji Młodzieży Walczącej oraz środowisk niepodległościowych. Liturgii przewodniczył ks. Jarosław Wąsowicz SDB, kapelan Prezydenta RP i FMW. Na początku Eucharystii odczytano list Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, który nadał uroczystości wyraźny kontekst państwowy i historyczny.
„Przesławny bursztynowy ołtarz ojczyzny wzbogaca się dziś o dwa nowe krzyże upamiętniające dzieje Polski” – pisał Prezydent, przypominając, że dramatyczna historia narodu polskiego naznaczona jest cierpieniem i męczeństwem. Zwracał uwagę, że krzyże zgromadzone w bazylice św. Brygidy opowiadają o „patriotyzmie, odwadze i wierności drodze Polaków”, a dwa poświęcane tego wieczoru – z Westerplatte i Włoszczowej – choć odnoszą się do różnych epok, „razem, właśnie w tym miejscu, nabierają szczególnej wymowy”.
W liście przywołano słowa św. Jana Pawła II wypowiedziane w Gdańsku oraz wydarzenia września 1939 roku, gdy obrońcy Westerplatte podjęli nierówną walkę z niemieckim najeźdźcą. Drugi z krzyży odnosił się do młodzieżowych protestów z 1984 roku, gdy uczniowie w wielu miastach Polski stanęli w obronie obecności krzyża w szkołach. „Był to sprzeciw wobec prób usuwania symboli chrześcijańskiej wiary, tożsamości i dziedzictwa naszego narodu” – podkreślono, zaznaczając, że był to sprzeciw kosztowny, ale zwycięski duchowo.
Centralnym momentem liturgii było poświęcenie krzyży z Westerplatte i Włoszczowej. Ks. Jarosław Wąsowicz mówił wówczas o wdzięczności jako fundamencie pamięci i dojrzałej wspólnoty. - Wdzięczność jest przejawem kultury duchowej człowieka i wyrazem pamięci o trwaniu ducha – podkreślał, dodając, że wszyscy pozostajemy dłużnikami Boga, rodziców, nauczycieli i tych, którzy „słowem i przykładem kształtowali naszą osobowość, prowadzili nas ku prawdzie, miłości i zdolności poświęcania się dla bliźnich”.
W modlitwie błogosławieństwa prosił Boga, aby poświęcone krzyże przypominały o bohaterach, którzy „z własnej woli i z woli Nieba zachowali się jak trzeba, oddając swoje życie, zdrowie i talenty służbie Ojczyzny oraz idei solidarności”. Wyraźnie wybrzmiała prośba, by ich postawa pomagała „burzyć mury kłamstwa i niesprawiedliwości oraz budować cywilizację życia i miłości w naszych domach i w Polsce”.
44. rocznica Stanu Wojennego - list Prezydenta RPHomilia ks. Jarosława Wąsowicza, wygłoszona w kontekście 3. niedzieli Adwentu, była głęboką refleksją nad nadzieją i jej brutalnym odebraniem w grudniu 1981 roku. Kapłan zwrócił uwagę, że w Polsce czas adwentowego oczekiwania nieodłącznie splata się z bolesną pamięcią. - Ten czas, kiedy Adwent zostaje przepołowiony, dla nas w Polsce jest także okazją do wspominania wydarzeń, w których dokonywano zbrodni przeciw nadziei – mówił, wskazując zarówno na rocznicę stanu wojennego, jak i na pamięć Grudnia ’70 na Wybrzeżu.
Stan wojenny nazwał wprost „zamachem na nadzieję, której w naszych sercach było tak wiele po pamiętnym Sierpniu 1980 roku”. Przypomniał entuzjazm i poczucie sprawczości, jakie niosła „Solidarność”, oraz fakt, że władza „z obcego nadania” od początku dążyła do zdławienia rodzącej się wolności. - Wiemy z dokumentów, że scenariusz upokorzenia polskiego narodu był dokładnie przygotowany - podkreślał.
Mocno wybrzmiały słowa kaznodziei o zdradzie i historycznej powtarzalności takich postaw. - Kiedy płatni zdrajcy podnieśli rękę na własny naród, kiedy na kolanach wyjeżdżali za granicę, prosząc obce mocarstwa o interwencję w obronie swoich interesów, historia po raz kolejny zatoczyła koło - mówił ks. J. Wąsowicz, przypominając, że w takich momentach zawsze następowała mobilizacja patriotów i że po stronie narodu niezmiennie stawał Kościół.
Kapłan przypomniał, że już 13 grudnia 1981 roku zaczęło się organizować społeczeństwo podziemne. - Ruszyły konspiracyjne drukarnie, ludzie wychodzili na ulice ze sztandarami ”Solidarności”, stawali z odwagą naprzeciw uzbrojonych oddziałów wojska i milicji - mówił. - Kościoły wypełniały się wiernymi, którzy ze łzami w oczach śpiewali: ”Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie”.
Ten czas nazwał ”długim marszem ku wolności – marszem zwycięskim, ale okupionym wylanymi łzami, złamanymi życiorysami i więzieniem za przekonania”. Podkreślał, że dziś można jasno powiedzieć, iż to twórcy stanu wojennego ponieśli klęskę, bo nie udało im się zdusić ducha wolności, a system zniewolenia upadł.
Szczególne miejsce w homilii zajęła symbolika krzyża. - Na naszych ramionach nieśliśmy krzyż, który torował nam drogę do wolności - mówił kaznodzieja, wskazując, że bazylika św. Brygidy od lat jest miejscem, do którego po każdym strajku i każdym doświadczeniu walki przynoszono krzyż jako znak zwycięstwa. - Krzyż jest znakiem zwycięstwa. Na krzyżu Chrystus ostatecznie pokonał zło świata – przypomniał.
44. rocznica Stanu Wojennego - fragment homiliiPrzywołując historię krzyża z Westerplatte, przypomniał jego usunięcie w 1962 r. przez władze komunistyczne i zastąpienie go czołgiem T-34 - symbolem sowieckiej dominacji. - Miał zostać zniszczony, skończyć na śmietniku, lecz dzięki odwadze kilku ludzi został ukryty i doczekał lepszych czasów – mówił, wspominając jego powrót na Westerplatte w sierpniu 1981 roku podczas Mszy św. z udziałem tysięcy wiernych i działaczy ”Solidarności”.
Nie zabrakło także odniesień do protestów młodzieży w 1984 r. oraz postaci bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Przytoczone słowa, że ”krzyżem naszej Ojczyzny jest uporczywe odbieranie ludziom, zwłaszcza młodzieży, Boga i narzucanie ideologii obcej tysiącletniej tradycji chrześcijańskiej narodu”, zabrzmiały jako ostrzeżenie i zobowiązanie również na dziś.
Zakończenie homilii było jednoznaczne. - Polska nadal potrzebuje nadziei, wspólnoty i odpowiedzialności za Ojczyznę - mówił kapłan, dodając, że idea solidarności musi pozostać wspólnym dobrem. Słowa modlitwy kończącej kazanie: ”Niech tak się stanie. Boże, błogosław Polskę. Amen” wybrzmiały w bazylice św. Brygidy jak stanowcze wyznanie wiary i pamięci.
Obchody 44. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego w Gdańsku miały charakter głęboko religijny, ale zarazem wyraźnie obywatelski. Można było usłyszeć także głos świadków tamtych wydarzeń. Wśród uczestników uroczystości była pani Halina, działaczka podziemnej „Solidarności”, internowana w pierwszych dniach stanu wojennego. Po zakończeniu Mszy św. nie kryła wzruszenia. - Dla mnie to nie jest historia z książek. Ja to wszystko noszę w sobie do dziś - mówiła. - 13 grudnia pamiętam minuta po minucie: strach, pukanie do drzwi o świcie, niepewność, co będzie dalej. Ale pamiętam też coś ważniejszego: że wtedy ludzie byli razem. Pomagali sobie, dzielili się chlebem, modlitwą, odwagą. Kościół był jedynym miejscem, gdzie mogliśmy oddychać wolnością.
Wskazując na poświęcone krzyże, dodała: – Ten krzyż to nie jest symbol cierpienia samego w sobie. To znak, że nie daliśmy się złamać. Że mimo więzień, zwolnień z pracy, strachu o dzieci, zachowaliśmy godność. Dlatego takie uroczystości są potrzebne. Żeby młodzi wiedzieli, że wolność ma swoją cenę i że ktoś ją wcześniej zapłacił.