O oddziale majora „Łupaszki”, płycie „Niewygodna prawda” i serialu „Czas honoru” z prof. Piotrem Niwińskim rozmawia Jan Hlebowicz.
Co czekało na partyzantów „Łupaszki” w stalinowskim więzieniu na ul. Kurkowej w Gdańsku?
– Stalinowscy oprawcy potrafili być wyjątkowo wyrafinowani. Jeden z aresztowanych żołnierzy wileńskiego AK jako najokrutniejszą karę wspomina lekkie uderzanie ołówkiem nad lewym uchem. Śledczy robił to nieprzerwanie przez pół godziny. Akowiec po 10 minutach miał tak niewiarygodny ból głowy, że był gotów na wszystko, byleby tylko przestało go boleć. Innym razem kładziono człowieka pod kapiącą wodą, która spadała na środek czoła. Niektórzy twierdzą, że była to najokrutniejsza tortura, ponieważ ból zadawany przez uderzającą w jedno miejsce kroplę wody jest olbrzymi. W końcu nieprzypadkowo mówi się, że kropla drąży skałę...
Niektórzy współcześni historycy wciąż widzą w żołnierzach „Łupaszki” bandytów...
– Zawsze pytam bardzo konkretnie: proszę podać mi przykłady, które wskazują, że 5. Wileńska była oddziałem bandyckim? Kogo zgwałcili, czyje domy okradli, kto zginął z ich ręki? Okazuje się, że „argumenty” historyków nazywających partyzantów bandytami to pustosłowie. Przez rok działalności oddziału „Łupaszki” życie straciło 39 osób, z tego tylko 17 w wyniku wyroków. Wśród tych 39 było 6 żołnierzy Armii Czerwonej, 2 politruków z NKWD. Pozostali to funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa, 2 milicjantów i 2 donosicieli. Proszę podać mi przykład oddziału, który był tak humanitarny. Ci ludzie brali udział w krwawej wojnie od lat, dlatego szanowali życie. Woleli przestrzec, ostrzec, ukarać, niż zabić.
Skąd wzięła się czarna legenda oddziału „Łupaszki”?
– Organizacje partyjne wydawały polecenia dla działaczy, żeby w każdym niewyjaśnionym przypadku gwałtu, rabunku, podpalenia, kradzieży rozgłaszać plotki, że zrobili to „bandyci od Łupaszki”. Zaczęto w ten sposób tworzyć czarną legendę, która z czasem się umocniła. Niestety kłamstwo silnie zakorzeniło się w świadomości mieszkańców Pomorza.
Od wielu lat organizuje pan piesze rajdy szlakiem 5. Wileńskiej Brygady AK. To dobry sposób uczenia młodzieży o żołnierzach wyklętych?
– Jeżeli dam młodemu człowiekowi fenomenalną książkę o „Łupaszce”, która liczy 1600 stron, to wiem, że bardziej go zniechęcę, niż zachęcę do poznania historii. Jeśli będę mógł go wziąć na świetny film o majorze, to będę szczęśliwy. Niestety póki co takiego filmu nie ma. Rajd jest połączeniem turystyki i nauki historii. Daje możliwość spotkania kombatanta, który mówi: „W tym miejscu stałem z karabinem”. I wydaje mi się, że to jest dla młodego człowieka atrakcyjne.
Czy państwo polskie dostatecznie upamiętnia żołnierzy wyklętych?
– Odpowiem, podając przykład. Na Litwie, na terytorium równym powierzchniowo województwu pomorskiemu, powstało kilka tysięcy miejsc upamiętniających leśnych partyzantów. Kilkanaście tysięcy pomników odnaleźć możemy na obszarze całej Litwy. Tymczasem, dla porównania, na terytorium województwa pomorskiego znam 4 miejsca poświęcone pamięci żołnierzy wyklętych.