Z ks. Janem Wójcikiem, kapłanem parafii św. Kingi w Kowalach, którego pasją jest paralotniarstwo, rozmawia Dariusz Olejniczak.
Dariusz Olejniczak: Co było najpierw: powołanie czy latanie? Ks. Jan Wójcik: Trudno powiedzieć, bo myśl o lataniu towarzyszyła mi zawsze, ale kurs paralotniarski zrobiłem, kończąc seminarium. Kiedy byłem młodszy, pasjonowałem się modelarstwem, składałem modele samolotów, niektóre nawet miały jakiś prosty napęd. W Gdańskim Seminarium Duchownym, do którego wstąpiłem w 2001 roku, bardziej skupiałem się jednak na nauce. Ale po pierwszym semestrze V roku wziąłem urlop dziekański i pojechałem do Anglii. Pobyt tam się przedłużył. Pracowałem w hospicjum. Po powrocie do kraju i na uczelnię zająłem się pisaniem pracy magisterskiej, ale miałem też trochę czasu właśnie na zrobienie kursu latania. Tak więc, otrzymując święcenia kapłańskie, miałem już licencję pilota w kieszeni, a za pieniądze zarobione za granicą mogłem kupić porządną paralotnię, silnik i całe oprzyrządowanie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.