Nowy numer 38/2023 Archiwum

Przyjacielska wizyta

– 25 sierpnia 1939 r. z kurtuazyjnymi odwiedzinami przybył do Wolnego Miasta Gdańska okręt liniowy Schleswig-Holstein. W rzeczywistości pod pokładem ukrywali się członkowie kompanii szturmowej Kriegsmarine, przygotowani do ataku na Westerplatte – mówi Jan Daniluk, historyk z IPN.

Okręt wypłynął z III Rzeszy tydzień wcześniej, zabierając ze sobą aż 181 kadetów. – W tamtym czasie Schleswig-Holstein był już mocno przestarzały. Od 3 lat służył jako jednostka szkoleniowa. Oficjalnie wyruszył po to, aby jego załoga mogła złożyć hołd poległym w sierpniu 1914 r. marynarzom zatopionego krążownika Magdeburg, pochowanym w zbiorowej mogile na gdańskim cmentarzu – wyjaśnia J. Daniluk.

Czy Gustav Kleikamp, dowódca okrętu, od początku wiedział, jaki jest prawdziwy cel tej wizyty? – Tak. Jednak zdecydowana większość jego podkomendnych prawie do samego końca nie została uświadomiona – odpowiada Marcin Westphal, historyk z Muzeum II Wojny Światowej.

Drwiące uśmieszki

Dopiero 24 sierpnia w okolicach Ustki na Schleswigu-Holsteinie zaokrętowano 225 marynarzy Kriegs- marine. Dzień później, wczesnym rankiem, okręt próbował wpłynąć do Gdańska. Jednak niemieckiej jednostki do portu nie chciał wpuścić komandor Tadeusz Ziółkowski. – W protokole pierwotnie zapisana była wizyta krążownika Königsberg. W ostatnim momencie nastąpiła zmiana, o której nie powiadomiono strony polskiej – tłumaczy J. Daniluk. Ostatecznie okręt zacumował przy nabrzeżu w Nowym Porcie, naprzeciw Westerplatte, a Ziółkowski został aresztowany. Mimo to Albert Forster, naczelnik okręgu gdańskiego NSDAP, zapewnił Polaków o pokojowym celu wizyty. Schleswiga-Holsteina wizytował Marian Chodacki, komisarz generalny RP w WMG. Czy nie zauważył niczego niepokojącego? – Kompania szturmowa była ukryta pod pokładem, a całe jej uzbrojenie zostało skrzętnie zamaskowane. Kleikamp pokazał polskiemu ministrowi tylko to, co uznał za stosowne – mówi J. Daniluk. Jednak zaniepokojony Chodacki zanotował w swoim dzienniku: „kieliszek szampana przy akompaniamencie drwiących uśmieszków smarkatych oficerków. To była najtrudniejsza chwila w moim życiu”.

Schleswig bezużyteczny?

Początkowo atak na Westerplatte miał zostać przeprowadzony 26 sierpnia. – Jednak na skutek podpisania sojuszu między Wielką Brytanią a Polską Hitler chwilowo wycofał rozkaz – wyjaśnia M. Westphal. Zyskując dodatkowy czas, Gustav Kleikamp mógł złożyć wieńce na cmentarzu garnizonowym oraz przy pomniku we Wrzeszczu, naprawdę upamiętniając załogę Magdeburga. Ostatecznie wczesnym rankiem 1 września Schleswig-Holstein oddał pierwszą salwę w kierunku Westerplatte. W wielu publikacjach błędnie podaje się, że wystrzał nastąpił o 4.45 i stanowił początek II wojny światowej w Europie. – Według zachowanego dziennika działań bojowych okrętu, komenda wydana przez Kleikampa została zapisana pod godziną 4.47. Sam strzał padł minutę później – tłumaczy M. Westphal. Wkrótce okazało się, że Schleswig-Holstein nie jest zdolny do skutecznego ataku na Westerplatte. Stał zbyt blisko swojego celu. Pociski wystrzeliwane z ogromnych armat kalibru 280 mm uderzały w korony drzew albo przelatywały nad półwyspem i wpadały do wód Zatoki Gdańskiej. Bardziej do ostrzału Westerplatte nadawał się krążownik Königsberg, który do WMG w końcu nie przypłynął. Dlaczego? – Nie popisał się wywiad niemiecki. Naziści sądzili, że w rejonie Gdyni Polacy dysponują baterią kalibru 305 mm. Schleswig-Holstein, po nieskomplikowanym zajęciu Westerplatte, miał za zadanie zniszczyć to ogromne działo. Problem w tym, że ono... wcale nie istniało – mówi M. Westphal.

Smutny koniec

Adolf Hitler przybył na Westerplatte 21 września. Razem z Gustavem Kleikampem zwiedzał półwysep, słuchając opowieści o przebiegu działań wojennych. Dowódca Schleswiga-Holsteina, trzymając w ręku mapę, pokazywał führerowi plan polskich umocnień. Potem Hitler przemaszerował przed marynarzami, pozdrowił ich nazistowskim salutem i odpłynął. Gest ten część osób odczytuje dzisiaj jako podziękowanie za trud włożony w zdobycie Westerplatte. W rzeczywistości führer był wściekły. – Według nazistowskiej propagandy na półwyspie miała znajdować się doskonale umocniona twierdza. Na miejscu okazało się, że to tylko kilka warowni, koszary i okopy, czyli nic wielkiego. Według führera zdobycie Westerplatte nie powinno stanowić żadnego problemu. Tymczasem bohaterska obrona Polaków trwała aż 7 dni – tłumaczy M. Westphal. Wcześniej ustalony plan zakładał, że Hitler wejdzie na pokład świeżo odmalowanego i wysprzątanego Schleswiga-Holsteina i spotka się z jego załogą. – To, że tego nie zrobił, stanowiło duży afront przede wszystkim dla Gustava Klei- kampa. Co więcej, w czasie zimy 1939/1940 okręt pełnił funkcję... lodołamacza. Niektórzy uważają, że zdegradowanie Schleswiga-Holsteina do takiej roli wynikało z niesłabnącej irytacji Hitlera – podkreśla M. Westphal. Po wojnie niemiecki okręt był wykorzystywany przez sowiecką marynarkę i lotnictwo jako jednostka-cel. Ostatecznie legł na dnie Bałtyku tuż obok... krążownika Magdeburg.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Reklama

Quantcast