– Kiedy wyszliśmy z wagonu, naszym oczom ukazał się straszny widok. Gdańsk był kompletną ruiną. Jeszcze gdzieniegdzie unosił się dym, dogasały pożary. A my, z kilkoma walizkami, mieliśmy zacząć tu nowe życie – opowiada Maria Aldona Kozłowska.
Przed panią Marią leży historia jej życia zapisana niebieskim atramentem. – To pamiętniki, mój największy skarb – zdradza. Otwiera jeden z napisem: „Rok 1945”. Przewraca kolejne pożółkłe kartki wypełnione drobnym pismem. W końcu znajduje właściwy fragment. – Najgorsze, że musieliśmy zostawić Lalkę, naszą ukochaną suczkę. Od tygodnia snuła się po domu osowiała. Czuła, co się święci...
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.