W trakcie trwającego tydzień przeszukiwania 150 km kw. dna Morza Północnego ekipie "Santi odnaleźć Orła" nie udało się znaleźć wraku legendarnego okrętu podwodnego, który zaginął bez śladu w 1940 roku.
Od 11 do 17 maja 10-osobowa ekipa nurków, hydrografów oraz historyków szukała okrętu przy pomocy sonaru bocznego i sondy wielowiązkowej. - Sprawdziliśmy 150 km kw. dna wokół domniemanej pozycji ataku i zbadaliśmy kolejnych 9 wraków, które wykluczyliśmy - relacjonuje Tomasz Stachura, kierownik wyprawy i nurek.
Jak podkreślają członkowie ekspedycji, wyprawa nie było łatwa, bo pogoda nie rozpieszczała - Przez cały tydzień wiało 5-7 w skali Beauforta, a fale dochodziły do 4 metrów wysokości - opowiada Stachura.
- Mimo momentami sztormowej pogody wykorzystaliśmy każdą chwilę i zrobiliśmy dokładnie to, co zaplanowaliśmy przeszukując cały wyznaczony na te poszukiwania sektor. Wykluczyliśmy w ten sposób kolejny obszar, w którym mógłby znajdować się wrak - podkreśla Grzegorz Świątek, historyk, członek ekspedycji.
Wybierając obszar poszukiwań członkowie ekipy "Santi" oparli się na założeniu, że przyczyną zniszczenia "Orła" mógł być omyłkowy atak sojuszniczego, brytyjskiego bombowca Hudson z 3 czerwca 1940 r. ok. 180 kilometrów na wschód od wybrzeży Szkocji.
- Opieramy się na wynikach badań Tomasza Kawy i dr. Hubera Jando. Analiza dzienników pokładowych okrętów podwodnych działających na Morzu Północnym, wskazuje, że w tym dniu żadna jednostka, która wróciła do bazy, nie została zaatakowana z powietrza. Nie powrócił jedynie ORP "Orzeł" - tłumaczy G. Świątek.
- Nasze ustalenia są wynikiem kilkuletniej kwerendy w archiwach polskich, angielskich i niemieckich. Przekopaliśmy się przez dziesiątki tysięcy dokumentów. A od angielskich rybaków i nurków otrzymaliśmy cenne informacje o wrakach zalegających w pobliżu miejsca ataku - dodaje
Ekspedycji udało się potwierdzić, że "Orła" na pewno nie ma 3-4 mile od pozycji gdzie okręt został zaatakowany. - Podczas kolejnej wyprawy będziemy badać obszar w promieniu 15 mil, czyli około 10 razy większy - wyjaśnia Stachura. - Aby być pewnym, że "Orła" nie ma na zakładanym przez nas obszarze, powinniśmy sprawdzić co najmniej 1200 km kw. - uzupełnia.
- Dlatego nie odpuszczamy i rozpoczynamy przygotowania do kolejnego etapu naszego projektu - zapowiada kierownik ekspedycji. - Dziękujemy wszystkim za wsparcie i dobre słowa. O kolejnych planach będziemy informować na bieżąco - dodaje.
ORP "Orzeł" został zbudowany w holenderskiej stoczni De Schelde. Okręt przybył do Polski na początku 1939 roku i w swoim czasie był najnowocześniejszym i najpotężniejszym okrętem podwodnym na Bałtyku.
Po dwóch tygodniach od rozpoczęcia działań wojennych okręt zacumował w Tallinie, gdzie poddał się internowaniu. Władze estońskie, naciskane przez Niemców nakazały rozbrojenie "Orła" oraz usunięcie wszystkich map morskich. Wówczas polscy marynarze dowodzeni przez pierwszego oficera Jana Grudzińskiego, pod osłoną nocy, zdecydowali się na ucieczkę i rozpoczęli słynną, trwającą 27 dni podwodną peregrynację.
Po dotarciu do UK okręt pod polską banderą, u boku aliantów, walczył z niemieckimi jednostkami. 8 kwietnia 1940 roku zatopił niemiecki transportowiec wojskowy "Rio de Janeiro", przewożący żołnierzy i sprzęt wojskowy, czym przyczynił się do zdemaskowania przygotowywanej przez Hitlera inwazji na Norwegię.
W ostatni swój rejs "Orzeł" wyszedł 23 maja 1940 r. W niewyjaśnionych dotąd okolicznościach nie powrócił z morza.
Do tej pory zadania odnalezienia wraku "Orła" podjęło się kilka niezależnych ekspedycji. Niestety każda kolejna wyprawa kończyła się fiaskiem.