W głowie mają mapę Gdańska, ale inną od tych, które znaleźć można w popularnych przewodnikach. Brak na niej wystrzałowych atrakcji. Jest za to ludzka, czasami dramatyczna historia.
Joanna Buraczek mówi, że skończyła na ulicy, bo sama tak zdecydowała. – Po resocjalizacji można pracować z osobami w zakładach karnych albo – tak jak ja – wybrać klatki schodowe, śmietnikowe altany czy inne pustostany, w których koczują bezdomni – twierdzi.
Gdańsk trochę inny
Razem z Pauliną Pacygą są street- workerkami, czyli osobami pracującymi poza instytucjonalnymi murami, takimi jak np. MOPR. W dodatku są jedynymi streetworkerkami w całym Gdańsku. Codziennie wychodzą na ulice, gdzie starają się pomóc bezdomnym. Chociaż czasami nie jest to łatwe.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Odśwież stronę
Zaloguj się i czytaj nawet 10 tekstów za darmo.
Szczegóły znajdziesz TUTAJ.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.