Tylko dla prawdziwych mężczyzn!

- Do tej decyzji potrzeba odwagi i siły, żeby ludzkie wątpliwości odłożyć na bok - mówi ks. dr kan. Krzysztof Kinowski, rektor GSD.

Dlaczego się lękają?

Wydawałoby się, że Pan Bóg, który kocha Kościół powinien powoływać wystarczającą liczbę kapłanów. Tymczasem na świecie odnotowuje się spadek liczby kandydatów do kapłaństwa. Tendencja ta dotyka w ciągu ostatnich lat także naszej ojczyzny. Dlaczego tak się dzieje?

- Uważam, że blokada znajduje się po stronie człowieka, który boi się trudnych wyzwań. Dzisiejszy człowiek powołanie traktuje często jako ofiarę, czyli rezygnację z czegoś, a nie widzi w nim drogi do szczęścia - mówi ks. K. Kinowski.

- W decyzji przyjęcia powołania najważniejszą rzeczą jest tu szaleństwo zaufania Bogu. "Szaleństwo", bo w dzisiejszym wyrachowanym świecie synonimem szczęścia stały się: przyjemność, władza i pieniądze. Ale finalnie to "szaleństwo" jest tak naprawdę roztropne, bo patrzy na cel ludzkiej drogi. Do tego pójście do seminarium jest dzisiaj passe. Nie jest na fali. Ale powołanie nie ma nic wspólnego z modą, jaka panuje w świecie - stwierdza ks. Kinowski.

Zaznacza, że powołanie do kapłaństwa jest dla człowieka droga do doświadczenia prawdziwego szczęścia, a zarówno kapłaństwo, jak i pobyt w seminarium są również drogą do realizacji własnych pasji i talentów. - Ludzie zapominają, że życie chrześcijanina nie jest życiem nudziarza. Podobnie jest z drogą do kapłaństwa. Kapłaństwo nie jest dla smutasów, zrozpaczonych, uciekających przed życiem czy świętoszkowatych. To droga dla normalnych ludzi mających swoje pasje - zaznacza rektor.

Wyjaśnia, że wśród kleryków są piłkarze trenujący w klubach. Jeden z alumnów zdobył mistrzostwo Polski w biegu na 10 kilometrów. Są tacy, którzy grają w siatkówkę, zdobywają nagrody w konkursach aktorskich czy recytatorskich. - Powołanie nie eliminuje naszych naturalnych ludzkich zainteresowań i hobby - dodaje kapłan.

- To, do czego prowadzi powołanie jest większe i ważniejsze niż nasze lęki. To droga do szczęścia. Potrzeba tu trochę młodzieńczej brawury. Ona na szczęście wciąż w młodych ludziach jest - ocenia ks. Jan Uchwat.

To Bóg wybiera

Obaj moderatorzy GSD podkreślają, że Bóg powołuje tych, których sam chce. - Pan powołuje człowieka pomimo jego ograniczeń, a wielkość samego powołania tkwi w wielkości Boga, a nie wspaniałości człowieka. Ten dar "niesiemy w naczyniach glinianych". Pan Bóg nie patrzy według kategorii ludzkich, urodzenia, inteligencji czy zdolności krasomówczych. Nie powołuje lepszych - mówi ks. rektor.

Człowiek zresztą od zawsze lękał się odpowiedzi na Boże plany. - To podobnie, jak w opisanych w Biblii przypadkach powoływania proroków. Jeremiasz się wymawia, że jest młodzieńcem, Mojżesz, że nie jest człowiekiem wymownym, Izajasz zdał sobie sprawę, że jest "mężem o nieczystych wargach" i wówczas następuje drugie jego powołanie. Wszyscy wybrani przez Boga zderzają się z własną słabością. Ale na tym właśnie polega przyjęcie daru powołania - stwierdza rektor GSD.

- Jednak w powołaniu jest coś takiego, czego nie da się po ludzku wytłumaczyć, a co sprawia, że człowiek naprawdę na swoim miejscu czuje się jedynie wówczas, gdy odpowie na to Boże wezwanie - dodaje ks. Uchwat.

Potwierdzają to historie powołanych. Nie są proste, łatwe, a tym bardziej standardowe. Każdy z kleryków do rozeznania swojej drogi szedł przez trudne zmagania i doświadczenia. Dzisiaj, aby pomóc innym, chętnie dzielą się swoimi przeżyciami. Dwie z nich opisaliśmy na łamach 29. numeru Gościa Gdańskiego.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..