Tylko dla prawdziwych mężczyzn!

- Do tej decyzji potrzeba odwagi i siły, żeby ludzkie wątpliwości odłożyć na bok - mówi ks. dr kan. Krzysztof Kinowski, rektor GSD.

Wiktor

Był doskonale zapowiadającym się dziennikarzem. Do dzisiaj jego koledzy z gdańskiej telewizyjnej trójki z uznaniem mówią o jego profesjonalnym warsztacie. Świat stał przed nim otworem. W pewnej chwili przerwał studia, rzucił pracę, zostawił wszystko i poszedł do seminarium.

- Kapłaństwo chodziło mi po głowie już od dłuższego czasu. Jednak odczuwałem strach przed tym wyborem. I szukałem różnych ucieczek. Gdy zdałem maturę, wiedziałem, że powinienem być księdzem. Jednak mój niepokój budził celibat, brak rodziny i w konsekwencji dzieci - wyznaje Wiktor. Jak sam stwierdza pierwszą ucieczką przed kapłaństwem były studia. - Kierunek, który wybrałem, był zupełnie przypadkowy. Poszedłem na administrację na Uniwersytecie Gdańskim - opowiada.

Gdy był na pierwszym roku wpadła mu w ręce ulotka z której dowiedział się, że właśnie trwa rekrutacja do działającego na Politechnice Gdańskiej radia Studenckiej Agencji Radiowej. Skorzystał z propozycji. Poszedł i został przyjęty. Chciał się rozwijać. Wysłał więc swoje CV do kilku poważniejszych redakcji. Odpowiedź przyszła z TVP. Miał już wówczas spory dorobek. Wśród osób z którymi przeprowadził wywiady byli m.in. Krzysztof Zanussi, Bogdan Rymanowski, Jarosław Gowin, Katarzyna Hall, Dawid Podsiadło, ks. Pawlukiewicz, ale także Robert Biedroń i Anna Grodzka. O podpisaniu umowy z TVP zadecydowało zapewne nie tylko szerokie spektrum osób z którymi rozmawiał, ale także wspomniany wcześniej warsztat dziennikarski. Przełom przyszedł niespodziewanie.

- Kiedy oglądałem swoją pierwszą relację, stało się coś niezwykłego. Siedziałem w reżyserce i patrzyłem się w ekrany. To miał być moment, w którym spełnić się miało moje największe zawodowe marzenie. Włożyłem w to wiele pracy. Nie tylko w tym dniu. To było ukoronowanie całej mojej nauki, całych studiów. Tymczasem poczułem ogromną wewnętrzną pustkę. Czekałem na satysfakcję i radość. Zacząłem się pytać siebie, "co takiego się stało?". Ale właściwie to nie musiałem pytać. Wiedziałem. Dziennikarstwo było ucieczką od powołania - wspomina.

- Dopiero wtedy, kiedy zostawiłem mieszkanie, samochód, studia i niezłe zarobki, poczułem się prawdziwie wolny, szczęśliwy i spełniony. Wcześniej, to było jedynie muskanie rzeczywistości. A ja chciałem czegoś więcej. I doskonale wiedziałem, dlaczego nie doświadczałem satysfakcji. Teraz jestem naprawdę szczęśliwy - wyznaje kleryk. - Choć życie w seminarium nie jest bajką, jednak dopiero teraz, gdy wieczorem kładę się wykończony spać, myślę o tym, jaki fajny dzień przeżyłem, i jaki wspaniały czeka mnie jutro - dodaje.

Beniamin

Pochodzi z Wejherowa. W tamtejszej parafii Królowej Polski był długie lata ministrantem, lektorem, wreszcie także ceremoniarzem. Pierwsze myśli o kapłaństwie pojawiły się w jego głowie, gdy był w III klasie gimnazjum. Dość szybko je jednak odrzucił. - Miałem wyidealizowany obraz kapłana. Uważałem, że kapłan musi być doskonały, a ja taki zupełnie się nie czułem. Do tego miałem pewne problemy z nauką. Uważałem, że jest dużo ludzi mądrzejszych i pobożniejszych, którzy do tego nadają się bardziej, niż ja - opowiada z uśmiechem. Myśl jednak wciąż powracała.

Ukończył technikum leśne w Warcinie. - Wszystko zdawało się być spełnieniem marzeń. Miałem wspaniałą dziewczynę i dobrze się nam układało. Zamierzałem założyć rodzinę. Miałem upragniony zawód, pewną pracę i świetną relację. Ale wówczas musiałem stoczyć mocną duchową walkę, bo myśl o kapłaństwie wciąż powracała. Okazało się, że była silniejsza. Powołanie zmieniło wszystkie moje plany - dzieli się.

Jak odczytał swoje powołanie? - Mając wszystko, czego po ludzku oczekiwałem, poczułem jednocześnie, że nie tego Pan Bóg ode mnie chce. Zaczęło mi brakować tego, co wiąże się z głoszeniem Boga. Decyzja nie była łatwa. Czasem trzeba wybrać. Ważne, aby był to wybór właściwy - stwierdza.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..