Jakub Jaffke to pełen pasji i zapału 15-latek z Rumi, który jeszcze dwa miesiące temu realizował swoje mniejsze i większe projekty - rowerowy blog czy kanał na YouTubie o tej samej tematyce. Uwielbiał fotografować to, co wokół - ludzi i naturę. Wszędzie było go pełno.
W szkole - Gimnazjum nr 2 im. J. Korczaka w Rumi - z powodzeniem wdrażał w życie kolejne inicjatywy. Mówi, że samo chodzenie do szkoły nie ma sensu, jeśli nie można się udzielać i pomagać innym. "Otwarty na ludzi i Boga" - tak mówi o nim katecheta ks. Paweł Strzałkowski. Koledzy natomiast podkreślają, że imponuje im swoim optymizmem i siłą, jeszcze bardziej teraz, kiedy toczy walkę o życie.
- Od jakiegoś czasu Kuba notorycznie łapał kolejne "wirusy". A to jakaś temperatura, innym razem kaszel, katar, czasami mówił, że bolą go kości, ale na każdą z tych przypadłości znajdowało się wytłumaczenie. Bo młodszy brat przyniósł jakieś bakterie z przedszkola, a bo przecież syn jest nastolatkiem, to rośnie i stąd te bóle. Nic nie wskazywało, że trawi go poważna choroba - wspomina Krystyna, mama Kuby.
Kuba, nie bez sprzeciwów, dał się namówić na wizytę u lekarza. - Miał bardzo powiększone węzły chłonne, był niesamowicie opuchnięty. Na pogotowiu nie widzieli, co mu jest, więc dostaliśmy skierowanie na SOR do Wejherowa. Tutaj syna przebadali z każdej strony - USG brzucha, prześwietlenie, badanie moczu i krwi - po tym wszystkim padło słowo: "nowotwór", a ja przestałam dalej słuchać, co lekarz do mnie mówi - mówi Krystyna.
Wstępną diagnozę usłyszał również Kuba. - Czas się dla mnie zatrzymał. Wpadłem w szok, nie wiedziałem, co się dzieje - opowiada. Dalej wypadki potoczyły się błyskawicznie. Karetka, przyjęcie na oddział w Gdańsku i dalsze badania. Ostateczna diagnoza to ostra białaczka limfoblastyczna. - Jadąc z synem do Wejherowa, myślałam, że zaraz wrócimy do domu, razem. Tymczasem wróciłam sama. Pamiętam, że położyłam się w pokoju Kuby na podłodze i płakałam - wspomina mama.
W walkę o życie Kuby włączyło się wiele osób dobrej woli, zwłaszcza kolegów z klasy chłopaka.W walkę o życie Kuby włączyło się wiele osób dobrej woli, zwłaszcza kolegów z klasy chłopaka. - Kiedy się dowiedzieliśmy, zatkało nas, a w oczach pojawiły się łzy, bo to naprawdę fajny kolega. Taki, który z każdym trzyma dobre relacje, nie szuka zaczepek i jest niesamowicie pomocny - mówi Kasia Sobisz.