Ks. Jerzy Kownacki jest jednym z bohaterów książki pt. "Księża bez cenzury. Rozmowy pod koloratką", napisanej przez kleryków Gdańskiego Seminarium Duchownego. Mówi w niej o rozeznaniu powołania oraz swojej kapłańskiej drodze.
Czas studiów Księdza Profesora w Rzymie pokrył się z II Soborem Watykańskim.
Kiedy przyjechałem na studia w 1965 roku, rozpoczynała się czwarta, ostatnia sesja soboru. Oczywiście bardzo mnie to interesowało, wszędzie się pchałem na siłę, gdzie było możliwe wejście. Pamiętam, że na rozpoczęcie obrad schowałem się pod ławki, na takiej trybunie, ale tam mnie odkrył szef służby papieskiej (tajniaków) major Cibin. Zasadził mi kopniaka wiadomo gdzie i wyrzucił. Ale potem żyliśmy w wielkiej przyjaźni. Później, nie wiem jak to się stało, ale usłyszałem, że jakiś Hindus zrezygnował z pracy na soborze i że jest jakieś wolne miejsce. Nie wiem, kto mnie tam wepchnął. Dostałem jeden biskupi sektor do obsługi, czyli siedemdziesięciu hierarchów. Moja praca była bardzo prosta. Rano roznosiłem karty obecności oraz karty do głosowania nad dekretami, a także załatwiałem biskupom jakieś pomniejsze sprawunku: wysyłałem listy, kupowałem jakieś drobiazgi pierwszej potrzeby. Wszelkie takie rzeczy.
Po studiach w Rzymie wraca Ksiądz Profesor do PRL-u.
Wracam nie tylko jako naukowiec, ale także jako ceremoniarz. Szybko zostałem kapelanem ks. bp. Lecha Kaczmarka. Trwało to niecały rok i bardzo źle się skończyło. Dzisiaj widzę, że to była moja wina, a nie czyjaś. Biskup Lech to był raptus, nerwus. Także dzień rozpoczynał się od porządnej awantury. Ponieważ on bardzo źle spał, więc napisał kartkę, co trzeba załatwić. Jako kapelan byłem pierwszym, który się na niego natknął, więc ja najwięcej obrywałem. Codziennie obrywałem od niego za wszystkich, za całą diecezję. To się bardzo źle skończyło. Nie chcę o tym za dużo mówić, ale to był najsmutniejszy i tragiczny okres w moim życiu kapłańskim. Nigdy bym nie chciał przeżywać tego raz jeszcze.
Co Księdza Profesora zafascynowało w liturgii, że postanowił Ksiądz związać z nią całe życie?
Całość. Ja zawsze powtarzałem jako wykładowca, że jeśli nie czujesz ołtarza, tego co tam się dzieje, to nie idź do kapłaństwa. Daj sobie spokój z kapłaństwem. Ty musisz czuć, że na ten ołtarz schodzi Pan Jezus pod postacią chleba i wina, że to jest naprawdę żywy Bóg. Że ja Go trzymam w ręce, że ja Go konsekruję!
Ksiądz Profesor jest znany z Radia Gdańsk oraz z Radia Plus, szczególnie z porannych audycji "Ksiądz pozytywnie nastawiony". W 2001 roku otrzymał Ksiądz nagrodę "Radiowa Osobowość Roku". Jak się rozpoczęła ta przygoda z mediami?
Przyszedłem do Radia Plus dwa tygodnie po rozpoczęciu jego działalności, czyli 25 lat temu. W Rzymie przez rok pracowałem w Radiu Watykańskim. Podczas studiów próbowano mnie wepchnąć do watykańskiej Akademii Dyplomatycznej, ale mi się to niespecjalnie podobało. W tym samym czasie odprowadzałem na pociąg jakiegoś księdza razem z jezuitą, ojcem Filipowiczem. Wtedy w barze koło dworca, o. Filipowicz zaproponował mi, żebym wziął udział w konkursie na spikera w Radiu Watykańskim. Ta propozycja też mi się nie spodobała, ale już wolałem radio niż akademię. I przez głupi przypadek wygrałem ten konkurs, a potem przez cały rok tam pracowałem. Po obronie doktoratu chciałem tam zostać, ale ks. bp Kaczmarek, następca ks. bp. Nowickiego, wezwał mnie do Gdańska.
Od 25 lat, codziennie rano mówi Ksiądz Profesor na antenie radiowej słuchaczom, jak mają utrzymać pogodę ducha. A jak Ksiądz Profesor zachowuje dobry humor?
Staram się obserwować codzienne życie w biurze, sklepie, urzędach, w gościnie i wyciągać takie rzeczy, które nam łatwo umykają. Drobne radości. A poza tym, żeby być szczęśliwy trzeba umieć przebaczać i być wdzięczny. My nie potrafimy być wdzięczni. Nie umiemy przebaczać. Bardzo głęboko leży mi na sercu, żebyśmy nauczyli się przebaczać ludziom. Ludzie naprawdę potrafią się zmieniać. Znam wielu takich, którzy kiedyś byli źli, ale potem się nawrócili i zaczęli naprawiać swoje błędy. Dajmy im szanse! Poza tym przeraża mnie, ile jest nienawiści, zazdrości w polskich rodzinach. Tego trzeba się wystrzegać. Człowiek chorobliwie zazdrosny nigdy nie będzie wewnętrznie szczęśliwy i spełniony.
Ksiądz Profesor współpracuje także z Telewizją Polską.
Tak. Jest taki program, magazyn katolicki Droga. Kiedyś na krużganku przy katedrze rozmawiała ze mną pani dyrektor oddziału TVP Gdańsk Joanna Strzemieczna-Rozen i przypomniała sobie, że dawno temu robiliśmy wspólnie jakiś program. Wtedy przyszedł jej do głowy pomysł, żeby mi zaproponować współpracę. I tak się zaczęło. Zazwyczaj komentuję liturgiczne wspomnienia, czy święta, które będą obchodzone w rozpoczynającym się tygodniu. Cieszę się, że dzięki uprzejmości pani redaktor Jolanty Roman-Stefanowskiej, prowadzącej program, mogę przez telewizyjne kamery głosić Dobrą Nowinę.