Trzy i pół godziny samochodem od Cochabamby, jednego z największych boliwijskich miast, leży miejscowość Aiquile, stolica prałatury, w której od nieco ponad dwóch lat posługuje, pochodzący z Wejherowa ks. Wiesław Mielewczyk.
Tegoroczna Niedziela Misyjna, przypadająca na 22 października, obchodzona jest pod hasłem „Misje sercem Kościoła”. To nie tylko odważna decyzja, wyrzeczenie, wyjazd na drugi koniec świata, trudności związane ze zderzeniem się z odmienną kulturą. Misje to też radość i wdzięczność – za miejscowych ludzi i ich otwartość na głoszoną Ewangelię oraz za tych, którzy zostali w Polsce i wspierają misyjne dzieło Kościoła duchowo i materialnie.
W sierpniu 2021 r. ks. Wiesław Mielewczyk przybył do Boliwii, do prałatury Aiquile. Pierwszą placówką, na której pracował, była parafia w Totorze, gdzie spędził kilka miesięcy. Od półtora roku prowadzi internat w Aiquile – Internado Educativo San Francisco de Asis – w którym pod jego opieką przebywa 20 nastoletnich chłopców. Na co dzień sprawuje także zwyczajną kapłańską posługę w parafii katedralnej pw. św. Piotra w Aiquile. Ponadto bp Jorge Herbas Balderrama uczynił go odpowiedzialnym za duszpasterstwo młodzieży w całej prałaturze.
Aiquile to 14-tysięczna miejscowość – małe miasteczko, w którym wszyscy się znają, a misjonarza rozpoznają z daleka. – Boliwijczycy są życzliwi, choć z początku, kiedy jeszcze kogoś dobrze nie znają, zachowują pewien dystans. Są religijni, a ich pobożność jest bardzo „zmysłowa” – po prostu musi się dziać! Trzeba dotknąć, zobaczyć, usłyszeć i poczuć. Wielbią Boga śpiewem i na instrumentach, szczególnie na charango, którego Aiquile jest boliwijską (i światową!) stolicą, oraz w licznych procesjach organizowanych zarówno z okazji wielkich świąt, jak i bez większej okazji – wylicza ks. Mielewczyk.
Parafia w Aiquile obejmuje duszpasterską opieką 78 okolicznych wiosek. Wiele z nich położonych jest w trudno dostępnych miejscach. Podczas wyprawy do wioski misjonarzowi towarzyszy zwykle katechista. Do jego zadań należy zorganizowanie tygodnia – gdzie, w której miejscowości odbędzie się liturgia, i przedstawienie planu misjonarzowi. Potem, kiedy już dotrze się do wioski, ksiądz przed Mszą św. spowiada, a katechista w tym czasie notuje intencje, w których sprawowana będzie Eucharystia i przygotowuje celebrację. Niekiedy przed liturgią wygłasza także katechezę. W trakcie Mszy św. odczytuje fragmenty lekcji mszalnych w języku quechua, którym posługuje się większość mieszkańców mniejszych boliwijskich miejscowości. Tłumaczy także homilię. – Posługa katechisty jest nieoceniona w takich sytuacjach, ponieważ misjonarz jest dla miejscowych ludzi osobą obcą. Katechistę znają zazwyczaj od wielu lat. I nawet jeśli trzeba niekiedy stanowczo zwrócić uwagę czy skorygować pewne zwyczaje bądź zachowania, to katechista jest dla nich większym autorytetem, ponieważ jest „swój”, znają go i szanują jego zdanie – opisuje ks. Wiesław.
– Niektóre wioski są dobrze zorganizowane. W innych natomiast cierpliwość misjonarza wystawiana jest na próbę. Po to jednak tam jestem – żeby na nich czekać, żeby pokazać w ten sposób, jaki jest wobec każdego człowieka sam Pan Bóg – opowiada ks. Mielewczyk.
Gdziekolwiek się pojawia, „wyłapuje” młodych do duszpasterstwa, które prowadzi w Aiquile. Kompleks posiada boisko, salę konferencyjno-teatralną, kaplicę, kuchnię oraz przestrzeń gier i zabaw. Ks. Mielewczyk poza prowadzonymi na miejscu zajęciami formacyjnymi organizuje także wyjazdy dla dzieci i młodzieży.
Więcej w papierowym wydaniu „Gościa Niedzielnego” nr 42 na 22 października.