- Ks. Jan nieustannie przynosił do Jezusa obecnego w Eucharystii swój połów składający się z młodzieży, nieuleczalnie chorych, załamanych, pokłóconych z Panem Bogiem, więźniów... I wtedy zaczynały się dziać prawdziwe cuda. Powracała nadzieja, ukazywał się sens życia, pojawiało się przebaczenie - mówił w homilii ks. Piotr Przyborek, przyjaciel zmarłego kapłana.
Tysiące wiernych wzięły udział w uroczystościach pogrzebowych ks. Jana Kaczkowskiego, które odbyły się 1 kwietnia w Sopocie. Tuż po 11.00 trumna z ciałem zmarłego kapłana została wystawiona w parafialnym kościele pw. św. Jerzego. Przez prawie godzinę zgromadzeni trwali tam w osobistej modlitwie. O godz. 12 rozpoczęła się Eucharystia sprawowana przez ponad 100 kapłanów. Modlitwie przewodniczył bp Wiesław Szlachetka.
Swoje słowo do zgromadzonych skierował abp Sławoj Leszek Głódź. "Badania medyczne, które w tych dniach przechodzę, sprawiają, że nie mogę być wśród was w dniu pogrzebu śp. ks. Jana Kaczkowskiego (...). Pragnę przekazać wszystkim uczestnikom uroczystości pogrzebowych swoje serdeczne wyrazy współczucia. W 2012 roku u ks. Jana wykryto chorobę nowotworową, z którą zmagał się przez kilka lat. Rozumiem tę chorobę. Sam jej doświadczam i się z nią zmagam. Zapewniam o modlitwie i wyrażam wdzięczność za wieloletnią posługę kapłańską zmarłego ks. Jana, który pozostanie w pamięci jako gorliwy oraz oddany Kościołowi i ludziom kapłan" - napisał w liście do uczestników uroczystości metropolita.
Homilię podczas Mszy św. wygłosił ks. Piotr Przyborek. - "Miłosierdzie" to ostatnie słowo wypowiedziane tydzień temu przez ks. Jana - mówił ks. Przyborek. - W Wielki Poniedziałek, tydzień przed śmiercią, ks. Jan sprawował swoją ostatnią Mszę św., całkowicie przykuty już do łóżka, w swoim rodzinnym domu. W momencie, kiedy powoli zaczynał już tracić mowę, całkiem świadomie i z wielkim wysiłkiem wyciągnął rękę i wypowiedział słowa konsekracji. I tym samym uobecnił ofiarę męki, śmierci i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa - opowiadał kapłan.
- Ta ostatnia Eucharystia, sprawowana przy łóżku chorego, była namaszczeniem ks. Jana na tydzień, w czasie którego rozpoczęło się jego odchodzenie. Słowa wymawiane codziennie przez prawie 14 lat kapłańskiego życia w czasie Eucharystii: "to moje ciało za was wydane, to moja krew za was przelana", stawały się faktem - mówił kapłan.
Ksiądz Przyborek podkreślał także nieustanną postawę służby Bogu i człowiekowi, która obecna była w życiu śp. ks. Jana Kaczkowskiego.
- Jeszcze przed dwoma tygodniami, kiedy Jan leżał w łóżku i ledwie mógł się już ruszać, przyszedłem do niego, a on pytał: "Piotrek, jak mogę ci pomóc? Co mogę dla ciebie zrobić?" - wspominał ks. Piotr.
Zaznaczał także, że zmarły kapłan siłę do swojej służby czerpał ze sprawowanych sakramentów, zwłaszcza Eucharystii i sakramentu pokuty, którym chętnie posługiwał.
Na zakończenie Mszy św. głos zabrał ks. płk prał. Jan Wołyniec, proboszcz parafii św. Jerzego.
- Pochylamy się nad tobą, drogi Janie, dziękując ci za piękno twojego życia, za twoją kapłańską posługę i wszystko, co czyniłeś dla naszej parafii św. Jerzego. Tak często siadałeś tutaj do konfesjonału. Choć miałeś mało czasu, potrafiłeś służyć. Dziękujemy ci za wszystkie słowa, które do nas wypowiadałeś. Dziękujemy, że byłeś z nami - mówił wyraźnie wzruszony.
Po Mszy św. uczestnicy uroczystości udali się specjalnie podstawionymi autokarami na sopocki cmentarz komunalny, gdzie odbył się pogrzeb ks. Jana.
Tam, w tłumie wiernych, wyróżniali się ubrani w żółte koszulki wolontariusze puckiego hospicjum, którzy zbierali datki na potrzeby założonej przez kapłana placówki.
Już na kilka dni przed uroczystością najbliższa rodzina ks. Jana zwróciła się z apelem do wszystkich, którzy planowali udział w uroczystości pogrzebowej, by pieniądze przeznaczone na kwiaty przekazać na ten właśnie cel.
Przeczytaj także: