Postanowiła, że musi zacząć działać. Odkurzyła starą maszynę i ruszyła do szycia maseczek.
Jest studentką II roku fizjoterapii na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym. Kiedy zaczynała się epidemia, Anna Zajączkowska poczuła, że trzeba zacząć działać. - Uznałam, że ta sytuacja może być uciążliwa zwłaszcza dla młodych osób, gdyż mogą czuć się niepotrzebne. Doszłam do wniosku, że jest to idealny okres, by wykorzystać czas, którego nigdy nie mieliśmy, bo ciągle byliśmy zabiegani, a teraz zrobiło się go aż nadto - mówi.
Zaczęła szukać przestrzeni, w której mogłaby poczuć się potrzebna i pomagać ludziom. Przeglądając media społecznościowe, natrafiła na post znajomego, który informował, że jest w posiadaniu wielu materiałów krawieckich, w tym flizeliny medycznej, którą dobrze znała z zajęć.
- Pamiętam, że poszukiwał osób chcących pomóc w szyciu maseczek. To mnie zainspirowało do działania. Podłączyłam się jako wolontariusz pod harcerzy z Okręgu Pomorskiego ZHR, którzy już w temacie maseczkowym działali - wspomina.
Przyznaje, że na początku nie była orłem szycia na maszynie. Z pomocą przyszła jej mama. - Nauczyła mnie wszystkiego i tylko dzięki temu poszło sprawnie, chociaż początki były bardzo trudne. Uszycie jednej maseczki zajmowało mi bardzo dużo czasu. To się na szczęście zmieniło - uśmiecha się.
Maseczki trafiły m.in. do gdańskiego Szpitala Zakaźnego, do Copernicusa, a także do Uniwersyteckiego Centrum Medycznego.Działanie przy ZHR nie było dla Ani wystarczające. Postanowiła, że w akcję włączy swoich najbliższych - rodzinę i przyjaciół, by ta sieć dobra się powiększyła. Udało się jej stworzyć mikrospołeczność, której - jak sama przyznaje - stała się koordynatorką. - Rozwoziłam materiały potrzebne do wykonania maseczek, a następnie odbierałam je, by przekazać do ZHR. Wspólnie z najbliższymi udało się nam wyprodukować 700 maseczek - przyznaje.
Przy maszynie spędziła kilkadziesiąt godzin. Największą motywacją do dalszej pracy były podziękowania od personelu medycznego, który maseczki otrzymał. - Trafiły one do gdańskiego Szpitala Zakaźnego, do Copernicusa, a także do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego - wyjaśnia.
Akcja szycia maseczek trwa nadal, chociaż - jak przyznaje Ania - już na mniejszą skalę. - Bo jest wiele osób, które również szyją, i maseczki stały się dużo łatwiej dostępne niż na początku epidemii. Ja szyję nadal i bardzo się cieszę, że mogę to robić. Ta akcja wiele mnie nauczyła. Pokazała, że w ludziach jest wiele dobra, którym chcą się dzielić. Chcą również pomagać. Paradoksalnie najwięcej zyskała moja rodzina, bo wspólne szycie bardzo pozytywnie wpłynęło na nasze osobiste relacje - dodaje.
Cykl #8TwarzyPandemii ma prezentować osoby, które pandemia koronawirusa zainspirowała do aktywności w zupełnie nowych obszarach życia. Zarówno w wymiarze rzeczywistym, jak i duchowym.